Przyznam, że jestem cholernie zawiedziony VW...
Od trzech miesięcy mam Jettę. Fura polski salon, 80 tysięcy nalatane, I właściciel, stało pod zadaszeniem i malowany tylko błotnik - reszta oryginał.
Nigdy nie pałałem uczuciem do VW - po prostu są to dla mnie nudne auta bez wyrazu, ale mając na uwadze opinię o ich jakości, zdecydowałem się na kupno bo szybko potrzebowałem solidnego daily - na weekendy jest japońska zabawka
Byłem świadomy, że jest trochę korozji ale dzięki temu też cena była fajna - 16 klocków.
Mówię - błotnik, maska i stały punkt programu -progi. Myślałem, że będzie ok...
Ale im dalej w las tym gorzej
Są jednak dwa błotniki P, progi - nie tyko sam kawałek z przodu
, na lewym naliczyłem
20 małych purchelków!
Ponadto błotnik lewy tył (lakier na dwóch centymetrach zaczyna się "unosić" i to
na załamaniu), klapa z tyłu (nie wokół lampek a na środku blachy wyskakują już pryszcze)
Po prostu PORAŻKA
Tylko czekać aż rdza na dachu wyjdzie....
Chciałem to zrobić, dobrze zakonserwować i pojeździć Jettą parę lat ale robię i sprzedaję.
Miałem kilka japońców i tylko Corolla AE tak gniła. Nawet t22 w którym miałem cięte ranty pod felgę 9J nie miał takich problemów
Jedyny pozytyw - myślę, że na Jettcie jeszcze uda mi się zarobić.
A zaczynało mi się to auto podobać....